BLOG

Unieważnienie umowy po spłaceniu kredytu. Gra warta świeczki

Spłaciłeś kredyt frankowy? Sprzedałeś nieruchomość, na której zakup został zaciągnięty? Nadal masz możliwość pozwania banku o unieważnienie umowy kredytowej. Ex-frankowicze mogą śmiało dochodzić swoich roszczeń, bez obaw, że ich sprawa się przedawniła. Sądy nie będą jednak czekać na ich pozwy wiecznie.

Scenariusz bywa zwykle dość podobny: tani frank szwajcarski, umowa kredytowa denominowana do tej waluty, zakup wymarzonego mieszkania albo domu. Po kilku latach bardzo nieprzyjemna niespodzianka – zmieniające się realia gospodarcze, szybujący w górę kurs franka i rosnące raty. Dla wielu osób, które miały kredyt w tej walucie, to wyjątkowo przykre wspomnienie. W pamięci pozostają trudne chwile, mnóstwo obaw, nerwów i wiele wyrzeczeń, żeby uporać się ze zobowiązaniem, które niespodziewanie urosło do wielkich rozmiarów. Po spłacie traktują to jako zamknięty rozdział, do którego nie warto wracać. Takie podejście to duży błąd, bo w rzeczywistości sytuacja rysuje się wręcz przeciwnie. Tak naprawdę „odgrzewając” tę kwestię, można sporo zyskać.

Warto wracać do starych spraw

Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby unieważnić umowę dotyczącą uregulowanego kredytu. Jest to bowiem prosta droga do odzyskania środków, które zostały bezprawnie wpłacone bankowi w postaci m.in. odsetek kredytowych, prowizji czy ubezpieczenia, a dodatkowo zyskać wysokie kwoty (średnio 120-150 tysięcy PLN za każdy proces frankowy) tytułem odsetek ustawowych za opóźnienie. Poza tym niewykluczone, że będzie można wystąpić z dodatkowymi roszczeniami o zapłatę za korzystanie przez bank z pieniędzy, pozyskanych w formie kredytowych rat, a którymi klient nie mógł dysponować i ich wartość na przestrzeni lat spadła.

Podobnie wygląda sytuacja kiedy sprzedaliśmy już nieruchomość, na zakup której zaciągnęliśmy kredyt hipoteczny w CHF. Bez względu na to, czy nastąpiło to po jego spłacie czy w momencie, kiedy umowa kredytowa jeszcze obowiązywała, nadal możemy dochodzić swoich roszczeń.

W pierwszej dekadzie XXI wieku kredyty hipoteczne denominowane do walut obcych, w tym głównie do franków szwajcarskich, były bardzo popularne. Jawiły się jako atrakcyjniejsze od złotówkowych, a branża bankowa intensywnie promowała ten produkt. Wszystko wyglądało dobrze i korzystnie – do czasu. Kiedy gwałtownie wzrósł kurs franka szwajcarskiego, a wraz z nim koszty związane ze spłacaniem zobowiązań, specjaliści pod lupę wzięli zapisy, które znalazły się w umowach frankowiczów. Odkryli w nich sporo nieprawidłowości, a zarazem solidnych podstaw, które umożliwiają unieważnienie takich umów. Dziś sporo osób wciąż boryka się z toksycznym zobowiązaniem, a drogą do tego, żeby się od niego uwolnić, jest złożenie pozwu przeciw bankowi.

Konsumenci, którzy mieli kredyt we frankach szwajcarskich, ale już zdołali go całkowicie rozliczyć z bankiem, z dużą dozą prawdopodobieństwa przy jego zaciągnięciu podpisali umowę zawierającą klauzule abuzywne czy inne niedozwolone postanowienia. Tym samym mają spore szanse, żeby przed sądem skutecznie dochodzić swoich praw.

Czy aby nie za późno?

Jeżeli od spłaty minął pewien czas, część klientów zastanawia się, czy sprawa się nie przedawniła. Niektórzy wręcz sądzą, że jest już zbyt późno, by upomnieć się o swoje. Na szczęście dla nich, sytuacja wygląda zgoła odmiennie. Zgodnie z prawem polskim i orzecznictwem TSUE, roszczenia frankowiczów ulegają przedawnieniu z upływem 10 lat (niekiedy 6 lat) od chwili, gdy kredytobiorca dowiedział się albo w rozsądny sposób mógł się dowiedzieć o niezgodności z prawem swojego kredytu. Termin ten może być różnie – od konsultacji z prawnikiem swojej umowy kredytu albo od głośnych orzeczeń TSUE w sprawach frankowych, które już za nami. Zatem może okazać się, że termin dla kredytów spłaconych na złożenie pozwu przeciwko bankowi biegnie już nawet od 2 lat. Nie warto zatem zwlekać, zwłaszcza że pieniądze do odzyskania są niemal na wyciągnięcie ręki.

Mimo że sporo osób może mieć pewien zapas czasowy, warto zacząć działać i nie odkładać na później decyzji o wejściu na drogę sądową przeciw bankowi. Chociaż banki prą mocno do ugód z frankowiczami, liczą się z przegranymi w sprawach o unieważnienie umowy kredytowej. Trudno się dziwić, bowiem orzecznictwo wyraźnie pokazuje, że niemal 100% tego rodzaju spraw wygrywają konsumenci. Banki powiększają więc rezerwy, z których wypłacać będą bezprawnie pobrane środki. Ryzyko malejących w ten sposób zysków przedstawiają jako sytuację, która zachwieje ich podstawami. Dlatego bez względu na finansową kondycję poszczególnych banków, lepiej pośpieszyć się ze złożeniem pozwu. Szybsze zamknięcie sprawy uchroni przed przykrą niespodzianką, kiedy bank np. podniesie argument swojej niewypłacalności. Nie jest to być może wizja, która prędko się ziści, jednakże nie można zupełnie jej wykluczyć. Bez wątpienia niczym przyjemnym nie byłoby sprawdzenie, jak wygląda to w praktyce.

Frankowy kredyt z happy endem

Pierwszy krok do sukcesu to kontakt z profesjonalną kancelarią prawną, wyspecjalizowaną w sprawach frankowych. Tam dokładnie przeanalizowana zostanie umowa kredytowa. Na tej podstawie określić będzie można, jaka kwota do odzyskania wchodzi w grę, a także jak przeprowadzić kolejne działania, żeby cieszyć się pełnym powodzeniem. Trzeba pamiętać, że w zależności od konkretnego przypadku, odzyskać można kilkadziesiąt czy wręcz kilkaset tysięcy złotych. Ex-frankowicz ma i tę przewagę, że w przeciwieństwie do posiadacza aktywnego kredytu, nie musi ubiegać się na przykład o zawieszenie obowiązku spłaty bieżących rat. Wolny od toksycznego zobowiązania, może spokojnie czekać na pozytywne rozstrzygnięcie. W tym przypadku „grzebanie w przeszłości” i powrót do chybionych decyzji sprzed lat może okazać się korzystne. To też dobry przykład, który pokazuje, że z fachowym wsparciem porażkę można przekuć w sukces.

5/5 - (2 głosów)

Podziel się treścią z innymi:

Facebook
Twitter
LinkedIn